Czy komornik odpowie przed sądem za „uśmiercenie” gospodarstwa?

Wyderscy
Czy komornik odpowie przed sądem za „uśmiercenie” gospodarstwa?

Czy komornik odpowie przed sądem za „uśmiercenie” gospodarstwa?

Jak musi czuć się przywiązany od pokoleń do ziemi rolnik, który po dziesiątkach lat nieprzerwanego gospodarowania nagle traci ojcowiznę? I to w wyniku bezprawnych działań i wierzyciela i komornika?

Gospodarstwo Zbigniewa Wyderskiego, rolnika spod Barlinka, powstało w 1968r. Przez lata było rozwijane. Do niedawna miało 220 ha. Do tego 300 ha dzierżawy. Z gospodarstwa, które warte było kilkanaście milionów złotych  obecnie zostało… 7 mln długu (sic!)

– To jest najgorsza rzecz, jaka spotkała mnie i moją rodzinę. Nie odpuszczę, dopóki sprawiedliwości nie stanie się zadość. Tym bardziej, że stratę majątku spowodował państwowy organ egzekucyjny. Konkretnie – Komornik Sądowy przy Sądzie Rejonowym w miejscowości B. On przecież powinien stać po stronie prawa, a zastosował wręcz śmiertelny sposób egzekucji – mówi rozgoryczony Zbigniew Wyderski.

Zaczęło się od pogody…

Problemy rodziny Wyderskich zaczęły się – jak to często w rolnictwie bywa – od niekorzystnych warunków atmosferycznych. Długotrwała susza, a potem nawalne deszcze wpłynęły na ilość i jakość plonów. Co gorsza – gospodarstwo nie zostało zakwalifikowane do pomocy. Wyderscy wspomagali się więc pożyczkami i kredytami bankowymi, których zabezpieczeniem była hipoteka. Głównym wierzycielem był Gospodarczy Bank Spółdzielczy w Barlinku, któremu Wyderscy zalegali ponad 2,5 mln złotych. Kiedy sprzedawali plony – nawet nadpłacali zobowiązania ponad te, które wynikały z harmonogramu. Banki spółdzielcze – znając sezonowy charakter dochodów dłużnika nie miały nic przeciwko temu. Tym bardziej, że banki spółdzielcze są często związane z lokalnymi społecznościami, co oznacza, że lepiej rozumieją potrzeby i sytuację swoich klientów. Rolnik może liczyć na bardziej spersonalizowaną obsługę oraz zrozumienie specyfiki branży rolniczej.

Tak więc banki cierpliwie czekały na żniwa i pieniądze z nich. Sytuacja wydawała się stabilna i bezpieczna. Do momentu, kiedy jeden z wierzycieli – spółka Ch. handlująca nawozami, której Wyderscy zalegali 488 tys. złotych – wszczął egzekucję. I to od razu najbardziej dotkliwą i uciążliwą, bo „z nieruchomości”.

Egzekucja, która zabiła…

– Zajęto nam ruchomości i nieruchomości, w tym fermę świń, która została zlikwidowana na poczet długów. Zablokowano nam wszystkie rachunki bankowe. W tym te, z których płaciliśmy chociażby leasingi. Był to dla nas cios prosto w serce, praktycznie śmierć cywilna. Leasingodawcy wypowiedzili umowy. Straciliśmy maszyny rolnicze, niezbędne do prac gospodarskich – opowiada Zbigniew Wyderski.

I tak zaczęła się nakręcać nowa spirala długów.

Czy komornik złamał prawo?

 – Tymczasem prawo stanowi, że zgodnie z art. 799 par. 1 k.p.c „organ egzekucyjny stosuje sposób egzekucji najmniej uciążliwy dla dłużnika” – podkreśla mec. Lech Obara z olsztyńskiej kancelarii prawnej, pełnomocnik państwa Wyderskich.

Co ważne, państwo Wyderscy zaproponowali ugodę i dobrowolną spłatę zobowiązań w wysokości 40 tys. zł miesięcznie. Wierzyciel wybrał jednak inny sposób na zaspokojenie. Śmiertelny dla firmy, bo zakończony likwidacją gospodarstwa. Egzekucję z nieruchomości, a więc z całego gospodarstwa rolnego. Komornik formalnie nie zaprotestował, chociaż mógł, a nawet powinien wskazać inne sposoby. Chociażby ustanowienie zarządu, który ma na celu zapewnienie efektywnego zarządzania działalnością rolniczą. A więc systematycznego spłacania długu, a nie sprzedaży nawet części gospodarstwa.

Nadzieja…

– Dlatego podjęliśmy się działania bezprecedensowego. Za skutki złamania zasady najmniej  uciążliwego sposobu egzekucji komornikowi grozi odpowiedzialność tak dyscyplinarna, jak i na pewno cywilno – odszkodowawcza – bez lub razem z wierzycielem – której będziemy dochodzić. Dlatego że do 2016 roku za skutki złamania wyżej wymienionej zasady odpowiadał wierzyciel. Od roku 2016 odpowiedzialność ponosi komornik – mówi mec. Obara.

Tym bardziej, że przez tak prowadzoną egzekucję, wzorowo prowadzone z pokolenia na pokolenie gospodarstwo, niejako zakończyło swój byt… I jeszcze zostało z długami. Tak naprawdę na egzekucji, na swoich kosztach, zarobił tylko komornik. I to aż 500 tys. złotych! Wierzyciele zostali zaspokojeni tylko częściowo. Na przykład wierzyciel, który wszczął tę bezduszną i niezgodną z przepisami egzekucję otrzymał jedynie …około 5 proc. należności. A gdyby zgodził się na proponowaną przez Wyderskich ugodę, zostałby zaspokojony po maksymalnie 12 miesiącach. Bo przecież wiedział, że banki mają zabezpieczenie hipoteczne swoich wierzytelności na majątku gospodarstwa, a on będzie praktycznie ostatni w kolejce.

Kontrowersyjne koszty komornicze

Rodzina Wyderskich zwróciła się do Centrum Praw Wykluczonych Stowarzyszenia Patria Nostra, w której działają prawnicy w olsztyńskiej kancelarii prawnej mec. Lecha Obary. Stowarzyszenie sporządziło opinię prawną i zwróciło się do parlamentarzystów (senator Wadim Tyszkiewicz) z prośbą o podjęcie interwencji. Bo i te 500 tys. złotych kosztów komorniczych też wymaga zbadania.

– Problematyka sprawy jest dosyć skomplikowana, ponieważ dotyczy błędnego sposobu wyliczenia swoich kosztów komorniczych przez organ egzekucyjny. Doprowadziło to do zawyżenia tych kosztów co najmniej  o 76 447,36 zł, a nawet więcej, bo maksymalnie do 237 004,25  – wyjaśnia adw. Robert Klocek, były komornik z kilkunastoletnim stażem, współpracujący z kancelarią mec. Obary.

Jego zdaniem, w przypadku państwa Wyderskich wadliwość naliczania opłat komorniczych polega zarówno na błędnym sposobie jej naliczania na rzecz komornika, jak i na wysokości opłaty, która od stycznia 2019 r. została obniżona z 15 do 10 procent. Czego komornik nie dostrzegł…Trzecim aspektem jest przekroczenie granicy opłaty maksymalnej, która jest ustalana w momencie wszczęcia postępowania egzekucyjnego. Wynosi ona maksymalnie 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia w roku poprzednim, które jest ogłaszane w I kwartale roku następnego.

Nieaktualne wyceny…

– Także wycena licytowanych nieruchomości może być zaniżona. A mogło to być zweryfikowane i naprawione przez aktualizację operatów szacunkowych, która powinna być przeprowadzana po roku. Tymczasem w przypadku państwa Wyderskich, w momencie licytacji operaty nie były aktualizowane nawet od 33 miesięcy – podsumowują pełnomocnicy państwa Wyderskich, r.pr Lech Obara i adw. Robert Klocek.

A jak wiemy, ceny nieruchomości od tego czasu radykalnie poszybowały w górę…