Dla kogo nowa, uproszczona, “covidowa” restrukturyzacja?

Pandemia koronawirusa sprawia, że wiele osób martwi się, iż popadnie w stan niewypłacalności. Patrząc na prognozy można stwierdzić, że tego typu ryzyko jest bardzo wysokie.  Dlatego też przedsiębiorcy powinni na bieżąco monitorować stan ekonomiczny i finanse swojej firmy.

Jak przetrwać pandemię będąc przedsiębiorcą? Co można poradzić w sytuacji, gdy słyszy się głosy przedsiębiorców – na przykład restauratorów, którzy mówią, że lada moment będą musieli zamykać swoje biznesy, gdyż nie stać ich na przykład na opłacenie czynszu czy regulowanie rat kredytów czy leasingów?

W warunkach kolejnej fali pandemii, do wszystkich umów najmu, dzierżawy, leasingu, kredytu, pożyczki powinna być stosowana zasada z art. 357 k.c., czyli rebus sic stantibus (nadzwyczajne zmiany stosunków gospodarczych, graniczące z siłą wyższą). Zasada ta – w oparciu o pojawiające się orzecznictwo – mówi  o możliwości zabezpieczenia roszczenia i sądową zmianę umowy poprzez zakaz jej rozwiązywania. Na przykład zawieszenie na określony czas obowiązku płacenia rat kredytowych czy czynszu. Przepis wyraźnie mówi, że jeżeli w związku z nadzwyczajną zmianą stosunków ekonomicznych, wykonanie umowy połączone by było z nadzwyczajnymi trudnościami lub oznaczałoby rażącą szkodę, wówczas można zwrócić się do sądu, aby ten zgodnie z zasadami współżycia społecznego określił nowe zasady wykonywania umowy.

Co zrobić w sytuacji, kiedy czynsz czy ratę kredytu musimy zapłacić już za kilka dni, a wiadomo, że sprawy sądowe mogą ciągnąć się latami?

Wniosek o sądowe nowe ustalenie warunków umowy powinien być poprzedzony zabezpieczeniem. Czyli jeśli chcemy w umowie nowego określenie zobowiązań (na przykład zawieszenia płatności czynszu czy rat kredytu), to najpierw składamy wniosek o zabezpieczenie tego roszczenia. W takim wniosku prosimy o zakaz rozwiązywania umowy i jednocześnie o zawieszenie wykonywania zobowiązania na czas procesu. Sąd wiąże tu siedmiodniowy termin. Pamiętajmy jednak, że musimy uprawdopodobnić tę nadzwyczajną zmianę stosunków, czyli wykazać sądowi, że nie jesteśmy w stanie wykonać swojego zobowiązania i jest to niezależne od nas, ponieważ to władze państwowe wprowadziły nas w taką właśnie sytuację. Co ważne – taki wniosek, można złożyć jeszcze przed złożeniem pozwu. Sąd wówczas udzieli zabezpieczenia i wyznaczy nam 2 tygodnie na sformułowanie powództwa o nowym kształcie umowy, na przykład o zawieszenie czynszu czy zwolnienie nas z obowiązku płacenia rat na określony czas. To najlepszy sposób, aby spokojnie przetrwać kilka najtrudniejszych miesięcy czasu epidemii.

To że mamy kłopoty niekoniecznie musi nas doprowadzić do bankructwa. Możliwa jest też tak zwana „covidowa” restrukturyzacja długów – szybsza, pozasądowa, tańsza i bezpieczna. Na czym ona polega?

Tarcza 4.0 likwiduje dotychczasowe bariery przeprowadzania restrukturyzacji – przewlekłość postępowań sądowych oraz ogromne koszty opłat sądowych i wynagrodzenia doradców restrukturyzacyjnych. Teraz tańszy doradca „od ręki” samodzielnie otworzy postępowanie restrukturyzacyjne, zawiesi wszystkie toczące się postępowania egzekucyjne i spróbuje przekonać wierzycieli do zawarcia układu z dłużnikiem. Rola sądu ograniczy się jedynie do jego formalnego zatwierdzenia. Jest to doskonałe rozwiązanie dla osób, które już „cisną” egzekucje. I to jest zaleta nowej restrukturyzacji. Jest szybciej, taniej i bezpieczniej. Co ważne – bezpieczniej zarówno dla dłużnika jak i dla wierzyciela. Dla dłużnika – bo zawieszanie są wszystkie postępowania egzekucyjne. Automatyczne zawieszenie egzekucji dotyczy wszystkich wierzycieli, którzy dysponują zabezpieczeniami (np. hipoteką). Dla wierzyciela – bo dłużnik nie będzie mógł „uciec” z majątkiem. Wszystkie czynności przekraczające zakres zwykłego zarządu wymagają bowiem zgody nadzorcy.

Do tej pory barierą – często nie do przejścia przez przedsiębiorców –  były koszty. Teraz, jeśli ktoś chce sam, lub za pomocą księgowej sporządzić wniosek restrukturyzacyjny, to wstępne koszty są praktycznie zerowe (dotychczas było to 5,6 tys. zł).

A wada? Bo skoro są zalety, to zapewne są i wady.

Odp.: Wadą może być to, że przedsiębiorca ma jedynie 4 miesiące na porozumienie z wierzycielami. Jeśli jednak nie zdążymy się z nimi porozumieć w tym czasie, nie oznacza to automatycznie końca marzeń o restrukturyzacji. Wówczas odbywa się to tak jak wcześniej – drogą sądową, gdzie koszty są już jednak znacząco wyższe.

r.pr. Lech Obara