Nowe spojrzenie na „polskie obozy”… A co, gdy odejdą nasi stuletni byli więźniowie KL?
Dobrego imienia naszej ojczyzny, oskarżanej na świecie o zorganizowanie podczas II wojny światowej „polskich obozów śmierci”, musi bronić prywatne stowarzyszenie.
Na przysłowiowy „chłopski rozum” sprawa wydaje się być oczywista. Ktoś szarga imieniem Polski na arenie międzynarodowej i cóż prostszego, jak udowodnić mu kłamstwo i zażądać by przestał oraz przeprosił. Z różnych względów formalnych okazuje się to jednak być bardzo trudne i skomplikowane. Oto polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych interweniuje z różnym skutkiem, bo nie może pozwać przed sądem niemieckich mediów. Droga dyplomatyczna wydaje się więc być nieskuteczna. A zwroty „polskie obozy zagłady” nadal pojawiają się w mediach. Oburzonym tymi kłamstwami weteranom II wojny światowej pozostaje zatem tylko droga pozwu cywilnego.
Zacznijmy od pytania, skąd wziął się zwrot „polskie obozy zagłady”.
Polski historyk, dr Leszek Pietrzak, był wieloletnim pracownikiem Urzędu Ochrony Państwa, Instytutu Pamięci Narodowej oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Może dlatego nie brakuje mu odwagi, by poruszać wiele kontrowersyjnych tematów. W swojej serii wydawniczej „Zakazana historia” porusza m.in. kwestię rzekomych „polskich obozów śmierci”. Wg niego ukuli ten termin niemieccy propagandyści związani z nazistowskimi kadrami powojennego wywiadu niemieckiego (Federalna Służba Wywiadowcza – Bundesnachrichtendienst czyli BND). Jego twórcą był generał major Wehrmachtu Reinhard Gehlen, poprzednio szef Fremde Heere Ost (Obce Armie Wschód), wydziału wywiadu wojskowego w Sztabie Generalnym Wojsk Lądowych III Rzeszy. Jak podaje Pietrzak, niemieccy oraz rosyjscy propagandziści opowiadają teraz na całym świecie o polskich obozach zagłady. Z tym, że Rosjanie mają na myśli obozy dla jeńców sowieckich po słynnym „Cudzie nad Wisłą 1920”. Rzekomo Polacy mordowali w nich wziętych do niewoli żołnierzy Armii Czerwonej. Dzięki temu odium za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej spada na Polaków, będących w rzeczywistości ofiarami terroru rozpętanego przez Niemców oraz Rosjan. To nie pierwszy przypadek, kiedy – jak ironizował kiedyś Hegel – „jeśli fakty przeczą naszej tezie, tym gorzej dla faktów”.
Niemcy czy naziści? Sprawcom odebrano narodowość
Z kolei Profesor Andrzej Nowak w prelekcji „W cieniu września 1939 przypomniał m.in. spotkanie kanclerza RFN Konrada Adenauera i premiera Izraela Dawida Ben Guriona, które odbyło się 14 marca 1960 roku w nowojorskim hotelu Waldorf-Astoria. Ben Gurion zaproponował wówczas, że od tej pory w modlitwach w Izraelu jako odpowiedzialnych za mordowanie Żydów nie będzie się wymieniać Niemców, lecz nazistów.
Z kolei prof. Bogdan Musiał zwraca uwagę, że Niemcy redukują zbrodnie niemieckie, które nazywają nazistowskimi, do zbrodni na Żydach. Uważa, że większość społeczeństwa nie ma świadomości, że niemieccy okupanci dokonywali również zbrodni na Polakach etnicznych.
Jeżeli Zachód powszechnie będzie uważał, że obozy zagłady faktycznie były polskie, to ci mityczni naziści automatycznie uzyskają narodowość. Nazistami staną się Polacy, a nie Niemcy. Zdecydowanie nie można do tego dopuścić.
Dr Joanna Lubecka pisze w artykule „Polityczne i społeczne skutki używania wadliwych kodów pamięci”, że w Niemczech nigdy nie używano terminu „zbrodnie niemieckie”. Już Konrad Adenauer używał sformułowania „Nazi Verbrechen”. Politycy i publicyści niemieccy używają też innych sformułowań, m.in. „zbrodnie Hitlera” czy „zbrodnie popełnione w imieniu narodu niemieckiego”. Praktyka niełączenia zbrodni III Rzeszy z określeniem „niemiecki” ma swoje racjonalne uzasadnienie polityczne, ale również psychologiczne
Tej propagandowej kampanii sprzyja fakt coraz mniejszego zainteresowania historią wśród przedstawicieli kolejnych pokoleń. Dopóki bowiem żyją jeszcze ostatnie ofiary tamtych niemieckich zbrodni – jak stuletni dzisiaj pan Stanisław Zalewski z Warszawy, prezes Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych – można spodziewać się społecznego oburzenia na kłamstwa propagandystów. Osiemdziesiąt lat po tamtych wydarzeniach pozostało jednak już bardzo niewielu ich świadków, a kolejnym pokoleniom wielu narodów można dzięki temu wmawiać kłamstwa na temat zbrodniczej roli Polaków, organizujących „polskie obozy zagłady”.
Walka o prawdę historyczną
Prawnicy Stowarzyszenia „Patria Nostra” z Olsztyna prowadzą walkę prawną o przeciwdziałanie fałszowaniu pamięci o niemieckich zbrodniach na polskich ofiarach obozów zagłady powstałych w trakcie II Wojny Światowej. Od blisko piętnastu lat prowadzą sprawy przed polskimi sądami, pozywając wiodące niemieckie media:
– prasa: Zbigniew Osewski, wnuk byłego więźnia przeciwko Axel Springer SE – wydawcy dziennika Die Welt;
– portal internetowy: Janina Luberda-Zapaśnik, więźniarka dziecięcego obozu w Lebrechsdorff przeciwko wydawcy FOCUS Online – Tommorow Focus Media GmbH;
– telewizja: były więzień Auschwitz, Karol Tendera przeciwko stacji ZDF;
radio: Stanisław Zalewski, były więzień Auschwitz i Mauthausen Gusen I i II przeciwko Bayerischer Rundfunk – rozgłośni radiowej z Bawarii
lokalna gazeta: Stanisław Zalewski, były więzień Auschwitz i Mauthausen Gusen I i II przeciwko Mittelbayerischer Verlag KG z siedzibą w Regensburgu, wydawcy największej gazety regionalnej w Bawarii, Mittelbayerische Zeitung.
Obecnie Stowarzyszenie Patria Nostra reprezentuje wspomnianego wyżej Stanisława Zalewskiego, zatrzymanego w 1941 roku w Warszawie przez niemiecką żandarmerię za malowanie polskich haseł patriotycznych na ścianach domów. W chwili aresztowania miał 16 lat. Potem przeszedł długą drogę od gestapowskich katowni w Warszawie na ulicy Szucha i na Pawiaku, poprzez kilka niemieckich obozów koncentracyjnych: Auschwitz-Birkenau oraz Mauthausen Gusen I i Mauthausen Gusen II w Austrii. Spędził w nich łącznie 600 dni. KL Mauthausen-Gusen należał do najcięższych obozów III Rzeszy. Więźniowie pracowali w morderczych warunkach w kamieniołomie lub w okolicznych fabrykach, głównie zakładach zbrojeniowych. Pan Stanisław został zatrudniony przy budowie pierwszych w historii ludzkości bojowych odrzutowców. Dlatego właśnie, jako żyjący świadek historii, poczuł się legitymowany do pozwania autorów nieprawdziwych publikacji na temat „polskich obozów zagłady”, jako naruszających jego dobra osobiste.
W 2017 roku Stowarzyszenie Patria Nostra skierowało w jego imieniu dwa pozwy do Sądu Okręgowego w Warszawie wobec: Mittelbayerischer Verlag KG z siedzibą w Regensburgu, wydającego największą gazetę regionalną Bawarii Mittelbayerische Zeitung oraz wobec Bayerischer Rundfunk z siedzibą w Monachium, organu założycielskiego największej regionalnej rozgłośni radiowej Bayerische Rundfunk 5. Na łamach obydwóch bawarskich mediów ukazały się twierdzenia, jakoby Sobibór, Bełżec i Treblinka były polskimi obozami zagłady, co obrażało, pomiędzy wieloma innymi ich byłymi więźniami, także osobę Stanisława Zalewskiego. Stowarzyszenie domagało się od obydwóch wydawców przeprosin oraz zadośćuczynienia finansowego na rzecz Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych.
– W pierwszej instancji Sąd Okręgowy nie widział przeszkód, aby uznać swoją jurysdykcję do badania pozwu przeciwko niemieckiemu podmiotowi – przypomina mec. Lech Obara, prezes Stowarzyszenia Patria Nostra. – Pozwane redakcje jednak wniosły zażalenia do Sądu Apelacyjnego, który ponownie musiał rozważyć jurysdykcję polskich sądów w sprawie.
Sprawa przeciwko Bayerischer Rundfunk, została zawieszona ponieważ w drugiej sprawie, ten sam Sąd Apelacyjny w Warszawie, ale już w innym składzie, w analogicznej sprawie przeciwko Mittelbayerische Zeitung,powziął wątpliwość co do interpretacji przepisu art. 7 pkt 2 rozporządzenia nr 1215/2012, z którego pełnomocnicy Pana Stanisława Zalewskiego wywodzili podstawę pozwania w Polsce niemieckiego wydawcę. Zgodnie z tym przepisem, osoba, która ma miejsce zamieszkania na terytorium państwa członkowskiego, może być pozwana w innym państwie członkowskim przed sądy miejsca, w którym nastąpiło lub może nastąpić zdarzenie wywołujące szkodę. Sąd Apelacyjny w Warszawie, postanowieniem z dnia 30 października 2019 r. zwrócił się z pytaniem prejudycjalnym – do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w celu uzyskania wyjaśnienia, czy polskie sądy prawidłowo stosują przepis unijny, uznając swoją jurysdykcję w sprawie.
Trybunał to izba skupiająca wysokiej klasy prawników wydelegowanych przez rządy krajów UE. Jej zadaniem jest m.in. pomoc w rozstrzyganiu problemów prawnych, jakie mogą się nasunąć w interpretacji prawa europejskiego w zakresie spraw określonym przez państwa członkowskie UE. Pytanie prejudycjalne to środek prawny pozwalający wyeliminować rozbieżności pomiędzy prawem krajowym a nadrzędnym wobec niego w ww. zakresie spraw prawem wspólnotowym.
W odpowiedzi na pytanie prejudycjalne Sądu Apelacyjnego w Warszawie TSUE stwierdził, że sąd, w którego obszarze właściwości znajduje się centrum interesów życiowych osoby podnoszącej naruszenie jej dóbr osobistych przez treści opublikowane na stronie internetowej, ma jurysdykcję do rozpoznania w odniesieniu do całości doznanych krzywd i poniesionych przez tę osobę szkód tylko wtedy, gdy treści te zawierają obiektywne i możliwe do zweryfikowania elementy, pozwalające na bezpośrednie lub pośrednie indywidualne zidentyfikowanie tej osoby. W efekcie ponieważ Pan Stanisława Zalewskiego nie został w inkryminowanych materiałach prasowych wymieniona z imienia i nazwiska, pojawiła się wątpliwość, czy wypowiedzi o „polskich obozach” mogą być w sposób obiektywny powiązany z nim.
– Albo sędziowie TSUE są ignorantami – mimo tytułów profesorskich – albo robią to celowo – stwierdził wówczas pan Stanisław Zalewski. – Zamykają Polakom drogę do sądu w sprawach, w których są obrażani. Ja mogłem nie być w Treblince, ale nazwanie jej „polskim obozem” mnie – jako byłego więźnia – obraża. Obozów nie tworzyli kosmici. Byli to Niemcy.
Warszawski Sąd Apelacyjny, w oparciu o to orzeczenie TSUE z 2020 roku odrzucił 16 lipca 2021r. pozew Pana Zalewskiego, ponieważ materiał wyemitowany w mediach nie identyfikował go personalnie a przynależność do grupy etnicznej Polacy to zdaniem sądu za mało, by być uprawnionym do występowania w sądzie jako jej przedstawiciel. Uznał w efekcie, że sąd polski nie był właściwy do rozpatrywania tej sprawy.
Prawnicy Stowarzyszenia Patria Nostra jednak nie dali za wygraną. Skierowali skargę kasacyjną od postanowienia Sądu Apelacyjnego w Warszawie do Sądu Najwyższego Rzeczypospolitej Polskiej. Ten także potrzebował czterech lat na zwołanie rozprawy, która odbyła się w jego siedzibie w Warszawie 18 lutego 2025r. Powoda, pana Stanisława Zalewskiego, reprezentował mec. Szymon Topa z Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Lech Obara i Wspólnicy. Stronę przeciwną, czyli telewizję ZDF reprezentowali adwokaci: Piotr Niezgódka i Aleksandra Skowronek.
Zgodnie z argumentacją strony powodowej wojenne losy jej mocodawcy, Stanisława Zalewskiego, wojennego więźnia państwa niemieckiego, dały mu szczególne uprawnienia do występowania w obronie dobrego imienia obywateli swojego kraju, napadniętego 85 lat temu przez niemiecką III Rzeszę. „Byłem w trzech obozach i we wszystkich wieszali, bili, katowali i palili [ludzi] Niemcy, nie Polacy. Nie wolno dać się zakrzyczeć, że to była pomyłka, ja tego nie zaakceptuję i nie zgadzam się na to!” – wołał wielkim głosem Karol Tendera przed krakowskim sądem i pod tymi słowami podpisuje się także Stanisław Zalewski. Czy zatem polski sąd może rozpatrywać skargę polskiego obywatela na oszczercze informacje niemieckiej telewizji?
Podczas rozprawy strona powodowa argumentowała, że inkryminowany materiał naruszył prasowy naruszył dobra osobiste zamieszkałego w Polsce byłego więźnia obozów zorganizowanych przez państwo niemieckie podczas II wojny światowej. Właśnie te właściwości sprawiają, że inkryminowaną wypowiedź można pośrednio w sposób obiektywny powiązać z powodem. Co kolei uzasadniani zastosowanie łącznika „centrum spraw życiowych”
Ostatecznie Sąd Najwyższy uznał skargę kasacyjną za zasadną i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny. Co jednak istotne, trzeba się spieszyć, bowiem nadal konieczna jest obecność na sali sądowej żyjących jeszcze świadków tamtych wydarzeń.
Boimy się, że nie doczekają… Jest jednak światełko nadziei. Oto w wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszaie z dnia 31 marca 2016 r. Sąd Apelacyjny (sygn. I ACa 971/15) w sprawie Zbigniew Osewski vs. Axel Springer SA, wydawcy Die Welt uznał, że:
„inkryminowane w pozwie określenie „polski obóz koncentracyjny” może naruszyć dobra osobiste wnuka byłego więźnia jednego z obozów koncentracyjnych jako że „zarzut postawiony grupie jaką jest naród jako całość, jest zarzutem godzącym bezpośrednio w dobra osobiste każdego, kto się z tą grupą utożsamia”.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
