Zablokowana sprawiedliwość

Prawo

Zablokowana sprawiedliwość

Opieszałość Sądu Najwyższego blokuje walkę byłego więźnia obozów o prawdę historyczną. Stowarzyszenie Patria Nostra apeluje o szybkie działanie

Rafał Stefaniuk

Sprawa byłego więźnia niemieckich obozów zagłady Stanisława Zalewskiego, który domaga się przeprosin od niemieckich mediów za haniebne określenie „polskie obozy” w kontekście niemieckich obozów zagłady w Sobiborze, Treblince i Bełżcu, ciągnie się latami. Jeszcze kilka miesięcy temu było to wyjątkowo trudne, gdyż Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że polskie sądy nie są władne rozpatrywać takich spraw – a więc sprawiedliwości należy dochodzić w Niemczech. Stowarzyszenie Patria Nostra, które pro publico bono reprezentuje Stanisława Zalewskiego, doprowadziło do tego, że Sąd Najwyższy w lutym przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Apelacyjny w Warszawie.

– Tu zaczynają się kolejne schody. Sąd Najwyższy, choć formalnie zajął się tą sprawą, nie przygotował uzasadnienia swojego orzeczenia od lutego! Bez tego dokumentu sąd apelacyjny nie może nic zrobić. A my mówimy o ludziach, którzy mają ponad sto lat. Ich zegar nie tyka – on wali młotem w ścianę. Każdy dzień zwłoki zbliża nas do momentu, w którym śmierć któregoś z nich definitywnie zakończy całą sprawę. Bez wyroku, bez zadośćuczynienia, bez sprawiedliwości. Po prostu – koniec – informuje nas Lech Obara, prawnik i prezes Stowarzyszenia Patria Nostra. Dlatego też na łamach „Naszego Dziennika” apeluje do Sądu Najwyższego o jak najszybsze przygotowanie uzasadnienia orzeczenia.

– Tu nie ma czasu na procedury i urzędnicze drzemki. W takich sprawach sądy powinny działać z determinacją. Ci ludzie nie tylko przeżyli piekło Auschwitz czy Majdanka – oni dziś po raz drugi stają w obronie Polski. Najpierw – przed SS, niemiecką machiną śmierci, a teraz – przed kłamstwem i manipulacją –zwraca uwagę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” dr Marcin Romanowski, były wiceminister sprawiedliwości, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Sprawa zaczęła się w 2017 roku i – jak wiele podobnych – od początku miała w sobie ładunek nie tylko prawny, lecz przede wszystkim moralny. Stowarzyszenie Patria Nostra, występując w imieniu wówczas 92-letniego Stanisława Zalewskiego, byłego więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego, wniosło pozew przeciwko niemieckim mediom: Bayerischer Rundfunk oraz Mittelbayerischer Verlag KG. Powodem było użycie kłamliwego, obraźliwego i historycznie fałszywego określenia „polskie obozy” w kontekście obozów zagłady –Sobiboru, Treblinki i Bełżca. Miejsc, gdzie niemiecka organizacja śmierci ukazała swoje najbardziej brutalne i bezlitosne oblicze.

W 2021 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie, powołując się na opinię Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, uznał, że polskie sądy… nie mają prawa zajmować się takimi sprawami. – Innymi słowy –człowiek, który przeżył piekło zgotowane przez Niemców, nie może – według tego rozumowania – domagać się sprawiedliwości u siebie, na polskiej ziemi, w polskim sądzie. Absurd? Tak, ale oparty na unijnej interpretacji przepisów o jurysdykcji i totalnej kapitulacji polskiego sądu – zwraca uwagę w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prof. Mieczysław Ryba, członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

Na szczęście ten kuriozalny wyrok nie zamknął sprawy. W lutym 2025 roku Sąd Najwyższy uznał, że kasacja wniesiona przez Stowarzyszenie Patria Nostra była zasadna. – A to oznacza, że postanowienie o odrzuceniu pozwu zostało uchylone, a sprawa wraca do sądu apelacyjnego. I to już nie jest zwykła formalność – to symboliczny przełom. Teraz sąd będzie musiał jeszcze raz pochylić się nad pytaniem, które w rzeczywistości nigdy nie powinno było paść: czy Stanisław Zalewski, świadek historii i ofiara niemieckiego ludobójstwa, może w swoim kraju dochodzić roszczeń wobec tych, którzy próbują fałszować przeszłość? – wyjaśnia mec. Lech Obara. Sprawa ma fundamentalne znaczenie. – Oto stoimy przed pytaniem nie tylko prawnym, ale też cywilizacyjnym: kto ma prawo do prawdy? Jeśli my, Polacy, nie będziemy bronić jej przed sądami własnego państwa, to kto zrobi to za nas? – zwraca uwagę prof. Mieczysław Ryba.

Sąd milczy

Problem w tym, że po korzystnym dla Stanisława Zalewskiego wyroku Sądu Najwyższego sprawa ugrzęzła w martwym punkcie. Otóż od lutego SN nie jest w stanie przygotować uzasadnienia swojego orzeczenia. – Mamy do czynienia z sytuacją, w której czas rozpatrywania sprawy liczy się już nie w miesiącach, ale w latach. Sprawa przeszła przez kilka instancji, każda z nich miała swoje tempo – a raczej jego dramatyczny brak. I teraz, zamiast rozstrzygać, znów utknęliśmy. Znów patrzymy, jak kalendarz zrzuca kartki, a sąd milczy – akcentuje mec. Lech Obara. Dlatego Stowarzyszenie Patria Nostra apeluje do Sądu Najwyższego o jak najszybsze udostępnienie uzasadnienia. Tym bardziej że Stanisław Zalewski, były więzień Auschwitz i Mauthausen Gusen I i II, w październiku skończy 100 lat.

– Kto, jeśli nie sędzia Sądu Najwyższego, ma mieć odwagę cywilną, by stanąć po stronie polskiej racji stanu?

Czy nie po to właśnie powierzamy im to stanowisko – by podejmowali trudne decyzje, w imię prawa, ale też w imię sprawiedliwości? – podnosi dr Marcin Romanowski. Jak dodaje, od polskich sędziów trzeba wymagać dużo więcej. – Polscy sędziowie noszą na piersi orła – nie dwanaście gwiazdek, nie niemieckiego Bundesadlera. I powinni wiedzieć, w którym kraju bije serce ich odpowiedzialności. Mają działać zgodnie z polskim prawem, w polskim interesie. I szybko. Bo czas nie jest tu sprzymierzeńcem Stanisława Zalewskiego – zaznacza poseł PiS.

To nie jest spór tylko o słowa – to sprawa o godność. O to, czy polski sąd ma prawo bronić polskich obywateli znieważonych przez zagraniczne media. – Bo jeśli uznamy, że nie, to otwieramy drzwi do tego, by każdy mógł nas bezkarnie oczerniać. Dziś „polskie obozy”, jutro „polskie getta”, pojutrze udział Polaków w niemieckich zbrodniach, a w kolejnych dniach dowiemy się, że to my, nasi przodkowie, wielcy Polacy organizowali konferencję w Wannsee i to oni opracowali Endlösung der Judenfrage – wskazuje mec. Lech Obara.

W tej sprawie chodzi również o kompetencje sądów. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał – ku zdziwieniu opinii publicznej – że właściwe do rozpatrywania tych spraw są sądy niemieckie. – Mamy argumenty, mamy orzecznictwo tego samego Trybunału, które pokazuje coś zupełnie innego. Powołujemy się na zasadę tzw. mozaiki, według której ofiara ma prawo domagać się sprawiedliwości tam, gdzie odczuła skutki naruszenia, a nie tylko tam, gdzie padły słowa – akcentuje prezes Stowarzyszenia Patria Nostra.

Tymczasem nawet niemieckie sądy – w tym Federalny Trybunał Sprawiedliwości – nigdy nie miały wątpliwości, że Polska może takie sprawy rozpatrywać. – Paradoksalnie to polski sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie wprowadził zamęt, który doprowadził do dziwnej interpretacji w Brukseli. I to właśnie ta interpretacja może teraz zablokować możliwość dochodzenia roszczeń przez ofiary niemieckiej propagandy.

Na zawsze – stwierdza prof. Mieczysław Ryba. Czas jest bardzo ważny – dlatego dziwi to, że Sąd Najwyższy zwleka. Warto nadmienić, że sprawę rozpatrywała Izba Cywilna SN. Przewodniczącym składu orzekającego był sędzia SN Karol Weitz, podający w wątpliwość sens reformy wymiaru sprawiedliwości w latach 2015-2023. W jego skład weszła taż sędzia SN Marta Romańska, która również jest krytykiem reformy wymiaru sprawiedliwości, a swego czasu podpisała oświadczenie, że nie będzie zasiadać w składach orzekających z tzw. neosędziami. Sprawozdawcą był sędzia SN Roman Trzaskowski, który w czasach koalicji PO – PSL został powołany na stanowisko dyrektora Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości.

Choroba systemowa

– Nasze, polskie sądy są sparaliżowane przewlekłością. To choroba systemowa. W każdej instancji. Dlatego apelujemy: niech Sąd Najwyższy wreszcie przygotuje uzasadnienie, żebyśmy mogli dalej działać – apeluje mec. Lech Obara.

Śmierć pana Zalewskiego może zamknąć całą sprawę. A z nim odejdzie szansa na to, by w polskim sądzie usłyszeć, że kłamstwo nie może mieć ostatniego słowa. I nie mówimy tu o jednej osobie – to pokolenie powoli odchodzi. A wraz z nim znika też świadectwo, znika historia i odpowiedzialność. – Jeśli nadrzędnym celem wymiaru sprawiedliwości jest orzekanie, to powinien on być zdolny orzekać wtedy, gdy jeszcze ktoś żyje. Gdy jeszcze można coś powiedzieć, naprawić, zadość-uczynić. Inaczej to już nie będzie wyrok – tylko epitafium – konstatuje mecenas.

Przykład Karola Tendery mówi wszystko. Człowiek przeżył Auschwitz, doczekał się szacunku w wolnej Polsce, ale zmarł, zanim sprawa jego dobrego imienia została rozstrzygnięta. – Zmarł w trakcie sądowych przepychanek między Warszawą, Berlinem a Luksemburgiem. To hańba – ocenia dr Marcin Romanowski. Jak dodaje, obawia się, że to nie był ostatni taki przypadek. – Boję się, że stanie się to normą. A jeśli tak się stanie, to znaczy, że przegraliśmy. Nie z Niemcami, nie z unijnym Trybunałem – przegraliśmy sami ze sobą – podkreśla nasz rozmówca. Sprawa Stanisława Zalewskiego – zdaniem dr. Marcina Romanowskiego – musi być zaczynem konkretnych

zmian w prawie. – Jeśli sędziowie nie czują, że wiek powoda lub jego stan zdrowia ma znaczenie, to może trzeba im to zapisać czarno na białym. Może warto wprowadzić przepisy, które jasno stwierdzają: sprawy cywilne dotyczące osób w zaawansowanym wieku są rozpatrywane priorytetowo. Dla dobra tych ludzi, a także dla dobra wspólnego – akcentuje nasz rozmówca.

Zwróciliśmy się z pytaniem do Sądu Najwyższego, kiedy zostanie przygotowane uzasadnienie orzeczenia do wyroku w sprawie Stanisława Zalewskiego. W chwili oddania tekstu do druku nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Artykuł dostępny na stronie:

http://wp.naszdziennik.pl/2025-06-05/392685,zablokowana-sprawiedliwosc.html