Niebawem zapadnie wyrok w sprawie „czarnej owcy olsztyńskiej Palestry”!

Niebawem zapadnie wyrok w sprawie „czarnej owcy olsztyńskiej Palestry”!

W poniedziałek 11 grudnia o godz. 14.15 przed białostockim Sądem Apelacyjnym zapadnie wyrok w procesie Krzysztofa K. – byłego olsztyńskiego adwokata, nazywanego też „czarną owcą Palestry.

Przestępczy proceder Krzysztofa K. rozpoczął się w roku 2012 i trwał cztery lata. Oszustwa, podrabianie weksli, „postarzanie” dokumentów poprzez naświetlanie specjalnymi lampami kreślarskimi, wyłudzenia mieszkań i działek, nakłanianie do składania fałszywych zeznań, a także przywłaszczenie powierzonych mu pieniędzy… Lista „dokonań” Krzysztofa K. była bardzo długa, a jego działania – coraz bardziej zuchwałe. Czuł się bezkarny i poniekąd chroniony. Tak mu się przynajmniej wydawało. Matka – była pracownica olsztyńskiego sądu. Ojciec – wysoki stopniem funkcjonariusz służby więziennej. Potem oboje, wraz z synem, także zasiedli na ławie oskarżonych.

Wieloletnią bezkarność „czarnej owcy palestry”, na którą przez wiele lat nie było żadnego sposobu, udało się przełamać dopiero kancelarii prawnej mec. Lecha Obary z Olsztyna. To właśnie do mecenasa zgłosił się pierwszy poszkodowany – lekarz Zbigniew Z., który swoją determinacją doprowadził do połączenia sił z innymi pokrzywdzonymi.

To właśnie od Zbigniewa Z. Krzysztof K. żądał zwrotu 67 tys. zł, choć realnie pożyczył mu zaledwie 11 tys. Lekarz  pilnie potrzebował pieniędzy z powodu sytuacji rodzinnej. Na budynku przy ul. Kopernika w Olsztynie, obok tablicy kancelarii adwokackiej Krzysztofa K. zauważył szyld o udzielaniu pożyczek. Umówił się telefonicznie.  Adwokat dał mu 800 zł, na które podpisali umowę, wliczając 10 proc. odsetek. Do tego podpisał deklarację wekslową i weksel in blanco. Kiedy w ustalonym czasie Zbigniew Z. chciał zwrócić pieniądze, Krzysztof K. sam zaproponował kolejną, już większą pożyczkę, a od kwoty 5 tys. zł odliczył wcześniejsze 880 zł. Na oczach klienta podarł wcześniejszą umowę i podpisał nową, zachowując ten sam numer. Historia powtarzała się jeszcze kilkakrotnie, ale suma pożyczek na papierze w ciągu czterech miesięcy 2014 r. nie przekroczyła 17 tys. zł, choć realnie klient dostał ok. 11 tys. zł. Lekarz oddał 13 300 zł, a kiedy uznał, że odsetki są na poziomie lichwiarskim, chciał o nie walczyć w sądzie. Wtedy dotarł do niego – poprzez sąd – nakaz zapłaty… 67 tys. zł! Skąd taka kwota? Adwokat miał przerobić numer na jednej umowie, w której wpisał na nowo 50 tys. zł, a resztę umów zachował, w obecności klienta niszcząc jedynie kopie.

Droga do posadzenia Krzysztofa K. na ławie oskarżonych była kręta i wyboista.  Kiedy sprawa po raz pierwszy trafiła do olsztyńskiej prokuratury – skończyła się umorzeniem (sic!) Jednak siła sprawcza mediów, które podjęły ten bulwersujący temat oraz odwołanie złożone przez mec. Obarę doprowadziły do wszczęcia śledztwa. Nie sposób nie wspomnieć tu o doskonałej olsztyńskiej prokuratorce, Annie Grygo-Janusz, która w rezultacie przedstawiła Krzysztofowi K. 12 zarzutów, a wraz z nim na ławie oskarżonych posadziła jego wspólników. W tym wspomnianych rodziców, ale także „słupów”, na których przepisywane były nieruchomości, bądź uzgadnianie „wybielające” zeznania. To także dzięki „przetrzymaniu” przez panią prokurator Krzysztofa K. w barczewskim areszcie przez dwa lata (od 2017r.) udało się zapobiec mataczeniu, wyprowadzaniu majątku czy niszczeniu dowodów.

3 listopada 2021r. Sąd Rejonowy w Ostrołęce wydał nieprawomocny wyrok w sprawie (II K 47/18). Za wszystkie przestępstwa wymierzył Krzysztofowi K. łączną karę 4 lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz 80 tys. złotych grzywny. Orzekł też obowiązek naprawienia szkody ofiarom w łącznej wysokości 140 tys. zł oraz przepadek na rzecz skarbu państwa równowartości korzyści uzyskanej z przestępstwa w wysokości 100 tys. zł. Tym samym wyrokiem sąd skazał sześcioro współoskarżonych, wymierzając im kary od siedmiu miesięcy do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu, a także grzywny, i nakładając solidarny obowiązek naprawienia wyrządzonej przez nich szkody. Krzysztof K. dostał też zakaz wykonywania zawodu adwokata lub radcy prawnego na okres 10 lat.

Dodajmy, że w międzyczasie Krzysztof K. został najpierw zawieszony, a potem pozbawiony prawa wykonywania zawodu i wykreślony z listy adwokatów. Co ciekawe i bulwersujące – mimo młodego wieku (w momencie zatrzymania miał zaledwie 37 lat), Krzysztof K. ”dorobił się” aż 30 postępowań dyscyplinarnych! Dotyczyły one niepłacenia składek, aroganckich i zniesławiających starszych kolegów wypowiedzi, jak również rozliczeń finansowych z klientami, fałszowania dokumentów czy prowadzenia sprawy, w czasie gdy był już zawieszony.

Zbigniew Z. w trakcie procesu mówił, że jego celem jest posłanie pazernego adwokata za kraty. Już wkrótce okaże się, czy swój cel osiągnął. Mamy nadzieję, że białostocki Sąd Apelacyjny nie pozwoli na zmycie plam z togi „czarnej owcy palestry”, a Krzysztof K. najbliższe lata spędzi w więzieniu.