- Procesy karne trwają latami, a niesłusznie oskarżeni muszą znosić ciężar stygmatyzacji zasiadania na ławie oskarżonych.
- Nawet, jeśli po latach wydano wyrok uniewinniający, często w wyniku samego oskarżenia podsądny stracił już zdrowie, znajomych, często pracę, a nawet bliskich.
- Czy w takim wypadku niesłusznie oskarżony może domagać się odszkodowania od Skarbu Państwa za skutki takiego procesu karnego?
Przepisy prawa karnego przewidują możliwość domagania się odszkodowania od Skarbu Państwa za niesłuszne oskarżenie. Ale tylko, jeśli w toku procesu oskarżony został pozbawiony wolności (np. tymczasowo aresztowany lub zatrzymany). Tak właśnie stało się w sprawie byłego prezydenta Olsztyna, Czesława Jerzego Małkowskiego czy byłego prezesa jednej z olsztyńskich spółdzielni mieszkaniowych, Zenona Procyka.
Jednakże, te przepisy już nie wspominają o wielu uniewinnionych, którzy nie znaleźli się w toku procesu „za kratami”, ale ich opinia została zszargana i utracili zarobki.
Właśnie dla osób w takiej sytuacji prawnicy z Kancelarii mec. Lecha Obary próbują znaleźć drogę sądową do dochodzenia odszkodowań.
W sprawie funkcjonariusza publicznego Jerzego Berdygi, komornika z Mławy wytoczyli proces cywilny przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie. Domagają się ok. 850 tys. złotych. Właśnie za straty, jakie poniósł komornik w związku z brakiem możliwości wykonywania zawodu przez blisko cztery lata. Został bowiem zawieszony w prawie do pełnienia funkcji komornika przez tak długi czas. Tylko dlatego, że toczył się proces karny. Po dziewięciu latach (!) na ławie oskarżenia został ostatecznie uniewinniony. Jednak skutki zawieszenia nie zostały mu zrekompensowane.
Przez te wszystkie lata Jerzy Berdyga był traktowany w lokalnym środowisku jak przestępca. Wielu klientów straciło do niego zaufanie. Ma to szczególne znaczenie w przypadku niewielkiego miasta, gdzie w powszechnej świadomości pozostaje fakt oskarżenia o przestępstwo, zdecydowanie psując opinię danej osoby. Mało kto już potem pamięta, że została ona w procesie sądowym oczyszczona z wszelkich zarzutów.
Zgodnie z art. 77 Konstytucji RP, każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody wyrządzonej przez władzę. Czyli także prokuratora, który wniósł i popierał akt oskarżenia i sąd, który rozpatrywał sprawę przez blisko dekadę. Co istotne, w procesie cywilnym domaganie się odszkodowania za niesłuszne skazanie trzeba wykazać bezprawność przedstawicieli władzy. Jak mówi zaś Sąd Najwyższy w swoich wyrokach, samo uniewinnienie nie przesądza o tym, że proces był bezprawny.
W procesie komornika z Mławy prokurator wykazywał się nadzwyczajną gorliwością w forsowaniu swojego oskarżenia:
1/ Jerzego Berdygę oskarżono o przekroczenie uprawnień komornika, choć jego działania wynikały z umowy o świadczenie usług zawartej z jednym z banków, a nie z funkcji komornika. Sąd Okręgowy, wydając wyrok uniewinniający, stwierdził: „Jest oczywistym, że wykonując to zlecenie Jerzy Berdyga nie działał jako funkcjonariusz publiczny, lecz jako osoba fizyczna”.
2/ Jerzemu Berdydze, jako funkcjonariuszowi publicznemu zarzucono zaniżanie cen sprzedawanych maszyn (tu betonowozów). Prokurator ignorował, że komornik kierował się opinią biegłego, która nie została zakwestionowana. Sąd Okręgowy uznał więc: „W tej konkretnej sytuacji nie ma możliwości przypisania Jerzemu Berdydze umyślnego działania w zakresie zaniżenia względem określonych w ekspertyzie cen dwóch betonowozów”.
3/ Jerzemu Berdydze zarzucono również, że powinien węzeł betoniarski sprzedawać jako nieruchomość, a nie jako ruchomość. Prokurator powoływał kolejnych biegłych, dopóki któryś wreszcie nie przyzna mu racji. Sąd Okręgowy potwierdził, uniewinniając komornika od zarzutów, że sprzedaż odbyła się prawidłowo i nie było podstaw żadnych do traktowania tego rodzaju obiektu jako nieruchomości.
– Oceniamy to jako „dążenie do skazania za wszelką cenę, wbrew okolicznościom, jakie pojawiają się w sprawie i które przemawiają za tym, że znamiona przestępstwa w danej sprawie jednak się nie zrealizowały. Takie prowadzenie procesu uznać należy za bezprawne” – podkreśla w pozwie mec. Lech Obara, pełnomocnik Jerzego Berdygi.
Trwają rozprawy. Mijają lata. Strony wymieniają argumenty. Zbliża się dzień pierwszoinstancyjnego wyroku. Czy Sąd odważy się wydać precedensowy wyrok, korzystny dla niesłusznie oskarżonego?
Co ciekawsze. Czy obecny Minister Sprawiedliwości wstawi się po stronie niesłusznie oskarżonego?
Minister Sprawiedliwości, Adam Bodnar, jeszcze w roku 2019 był Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Skierował do ówczesnego Ministra Sprawiedliwości apel o zmianę przepisów uprawniających do dochodzenia odszkodowania za szkody spowodowane niesłusznym oskarżeniem. Zwrócił w nim uwagę, że w świetle obowiązującego w Polsce prawa „brak jest praktycznej możliwości uzyskania odszkodowania i zadośćuczynienia w przypadku nieuzasadnionego oskarżenia”, co stanowi lukę prawną „niedającą się pogodzić z art. 77 [Prawo do wynagrodzenia szkody] Konstytucji RP”.
Przypomnijmy, iż w świetle tego przepisu:
- Każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej.
- Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw.
Jak zaznaczył prof. Bodnar, jeszcze jako RPO, istnieje konieczność wprowadzenia w kodeksie postępowania karnego możliwości dochodzenia odszkodowania za niesłuszne przedstawienie zarzutów oraz niesłuszne oskarżenie. W przypadku osób wykonujących zawody zaufania publicznego, jak policjanci, komornicy czy pracownicy zajmujący wysokie stanowiska w służbie cywilnej takie postawienie zarzutów wiąże się bowiem z negatywnymi skutkami przewidzianymi w przepisach. Należą do nich m.in. zawieszenie w czynnościach czy ograniczenie w możliwościach kandydowania na określone stanowiska. A najbardziej dotkliwą konsekwencją jest utrata zaufania i dobrego imienia ze wszystkimi tego skutkami. Cóż bowiem z tego, że oskarżony nie został formalnie ukarany i że przysługuje mu domniemanie niewinności, skoro został narażony na „cały szereg negatywnych konsekwencji ekonomicznych, społecznych, politycznych, a przede wszystkim moralnych” – cytuje prof. Bodnar tezy artykułu Ryszarda Stefańskiego pt. „Odpowiedzialność za niesłuszne skazanie…” opublikowanego w miesięczniku „Prokuratura i prawo” nr 12/2012.
Rok później, prof. Adam Bodnar wystąpił nawet do senackiej Komisji Ustawodawczej o odpowiednią inicjatywę ustawodawczą.
Tu też podnosił, że:
- Obywatel powinien móc dochodzić od państwa nie tylko na drodze cywilnej, ale też w trybie karnym odszkodowania czy zadośćuczynienia także za niesłuszne przedstawienie zarzutów i oskarżenie.
- Możliwa droga cywilna jest trudniejsza i mniej efektywna, bo trzeba w niej wykazać bezprawność niesłusznego zarzutu czy oskarżenia. Co nie jest łatwe.
- Niemożność dochodzenia takich roszczeń w postępowaniu karnym jest niezgodna ze standardami konstytucyjnymi.
Zdaniem Rzecznika, dziś Ministra Sprawiedliwości, zasadne byłoby zastosowanie jednakowych standardów odpowiedzialności Skarbu Państwa i w Kodeksie postępowania karnego, i w Kodeksie cywilnym. W obu tych regulacjach powinny się one opierać na standardzie „niesłuszności wyroku”, który wydaje się lepiej zapewniać konstytucyjne prawo do naprawienia szkody wyrządzonej niezgodnym z prawem działaniem władzy.
Tak więc „(…) dziś pojawia się szansa, by prof. Adam Bodnar jako Minister Sprawiedliwości mógł zrealizować postulaty, o które walczył jako Rzecznik Praw Obywatelskich. Nie tylko w wymiarze ustawodawczym, ale ma możliwość w konkretnej sprawie uczynić zadość szkodzie poniesionej przez poszkodowanego w wyniku niesłusznego oskarżenia” – mówi r.pr. Szymon Topa z kancelarii prawnej mec. Lecha Obary.